Geopolityczna szansa Polski w XXI w.

Zacznijmy od podstaw

Czym jest geopolityka?

Bardzo uproszczając geopolityka to taka dziedzina polityczna, która stara się badać i wykorzystywać obserwowane zależności pomiędzy uwarunkowaniami geograficznymi, a sytuacją polityczną i może nawet bardziej siłą lub słabością państw. Nie chodzi tylko o ukształtowanie terenu (góry, doliny, rzeki itd), ale również zasoby surowców, ludność i jego charakterystyka, ale również otoczenie - sąsiedzi. Nie patrzymy w tej perspektywie na politykę poprzez pryzmat ludzi w znaczeniu osobowości, którzy swoimi zdolnościami kreują rzeczywistość, tylko trochę odwrotnie. To znaczy poprzez "fizyczność" świata patrzymy na polityczne działania, zakładając (jak ja to rozumiem), że te uwarunkowania geograficzne nawet jeśli nie determinują przebiegu zdarzeń i rozwoju polityki to mają jednak istotny, może nawet istotniejszy wpływ od tego jacy akurat ludzie w danym okresie zajmowali się polityką. Nie wyrażam tutaj swojej opinii, jedynie staram się w sposób prosty wyjaśnić o czym będę pisał w dalszej części artykułu. Sądzę, że ludzi zajmujący się geopolityką, podobnie jak wszyscy eksperci z danej dziedziny, zbyt mocno skupiają się na swoim wycinku uznając go za bezsprzecznie najważniejszy. Niemniej nie można nie przyznać, że warunki geograficzne odgrywają bardzo ważną rolę w kreacji potęgi i możliwości Państw.

Polska w geopolitycznym klinczu

Nasza sytuacja geopolityczna jest skomplikowana. Nasze położenie sytuuje nas na trasie ciągów komunikacyjnych z Zachodu na Wschód i Północ i w drugą stronę. Poza Odrą nie mamy na tej trasie żadnych istotnych przeszkód, jedynie od Południa i Południowego zachodu odcinek naszej granicy (nieszczelnie) jest "chroniony" pasmem gór. Gdy dawniej rozkład naszych granic był troszkę inny aktywnym szlakiem był również ten Północ - Południe.
W każdym razie, bez istotnych barier geograficznych, pomijając istotne ale nie na ten artykuł kwestie zasobów, najistotniejsze dla możliwości rozwoju naszego Państwa była i jest wzajemna pozycja i układ sił pomiędzy naszymi sąsiadami i nami. Nie będąc na uboczu historycznych tras przemarszów karawan i wojsk musieliśmy i musimy wciąż (o ile jest taka wola w narodzie, a nie zawsze była) walczyć, by oprzeć się napierającym na nas z obu głównych kierunków (czyli germańskiego i ruskiego) siłom. Nie jest to łatwe na co bez liku dowodów w naszej historii, niemniej na co też wiele dowodów w czasach przeszłych - wykonalne i to jak uważam z pożytkiem dla Świata.

Nie chcemy Imperium

Dlaczego z pożytkiem? Nasz naród z jakiegoś powodu nie był nigdy w istotnym stopniu zainteresowany budowaniem imperium. Większość naszych wojen (nawet i tych sprzed powstania narodu szlacheckiego) wynikała raczej z działań obronnych, chęci odzyskania utraconych ziem, czy jakichś istotnych kwestii ale nie ze względu na chęć panowania nad innymi narodami. Nie chcieliśmy rządzić światem, a jedynie w spokoju i wolności żyć w swoim najlepszym na świecie Państwie. Nie można tego samego powiedzieć ani o Niemcach, ani o Rosjanach. Oba te Narody są typowo imperialne, nawet jeśli współcześni germanowie mają mocno utemperowane charaktery (raczej tylko pozornie). Każdy zaś naród gdy ma w sobie ambicję panowania nad innymi jest po prostu zagrożeniem dla świata i pokoju. A my akurat obu tym narodom stoimy na przeszkodzi do ich panowania (w zasadzie to często staliśmy, czy dziś stoimy?)

Jak żyć w takim klinczu?

Sami nie chcąc panować, ale i nie chcąc zgiąć karku ani przed jednym ani przed drugim imperializmem powinniśmy robić 3 rzeczy. Po pierwsze i najważniejsze dbać o nasz własny rozwój zwłaszcza gospodarczy. Tylko silne podstawy ekonomiczne mogą pozwolić na budowanie niezależności i potęgi która pozwoli nam "wstać z kolan". Po drugie musimy dążyć do dezintegracji Rzeszy, jak pokazuje historia tylko w przypadku słabych, podzielonych, skłóconych Germańskich księstw możemy liczyć na spokój z Zachodu. I choć możliwe jest układanie się z różnymi emanacjami Germańskiego żywiołu to jeśli jest zjednoczony i silny, to nie będziemy dość silni by robić to na równych warunkach zwłaszcza mierząc się z naporem i z drugiego kierunku. Nie chcemy być wasalem Niemiec? starajmy się je osłabiać, a najlepiej doprowadzić do wewnętrznych podziałów jak było np w wieku XV. Po trzecie musimy na wschodzie zbudować najsilniejszy regionalnie sojusz. W czasach gdy powstawała I RP najsilniejsi na wschodzi nie byli Moskale, ale W.ks. Litewskie, wcześniej jeszcze była to Ruś Kijowska. Zarówno z Rusią jak i z Litwą mieliśmy momenty walk, ale i momenty sojuszu. Wiemy stąd, że sojusz zarówno na warunkach partnerskich jak i na warunkach naszej dominacji (ale głównie kulturowej) jest na tym kierunku możliwy. I do tego trzeba dążyć by przynajmniej na warunkach partnerskich zbudować Wschodni sojusz/unię. Nie jest to oczywiście możliwe z imperialną Rosją. Więc i tu na tę chwilę najważniejsze byłoby osłabienie Rosji, ale również jednocześnie pogodzenie się Słowian z Rusi Kijowskiej, z Rusi Białej i całym regionem "Trójmorza". Zadanie bardzo trudne, zwłaszcza jeśli chcemy być równi lub pierwsi wśród równych (Ukraińcy na ten przykład niestety bardzo dużo złego przejęli od Rosjan, na ten moment nie ma możliwości sojuszu na warunkach ani partnerskich ani tym bardziej dominujących z naszej strony, oni zaakceptowaliby jedynie nasze poddaństwo, a tak to traktują nas jako co najmniej rywali jeśli nie wrogów).

Gdzie Szansa?

Tytułową szansę należy upatrywać w mimo wszystko i może zaskakująco ale dobrych dla nas okolicznościach międzynarodowych. Na zachodzie mamy słabnące Niemcy. Przede wszystkim dławione gospodarczo z jednej strony przez szaleństwa Zielonego Ładu i związane z wojną odcięcie od tanich surowców z Rosji, a z drugiej z coraz groźniejszymi zjawiskami demograficznymi (wzrost siły wrogich Niemcom i całej Europie mniejszości muzułmańskich) podlewanymi absurdalną polityką socjalną dla nielegalnych imigrantów. Na Wschodzie, Północy i Południu mamy za to bardzo groźne, nastawione na gospodarkę wojenną atomowe mocarstwo, ale jednocześnie państwo w trudnym do wyobrażenia kryzysie społecznym, demograficznym i również gospodarczym. Prowadzona przez Rosję wojna wyniszcza zarówno Ukraiński jak i Rosyjski naród nie tylko przez straty wśród młodych, ale również przez postępującą z jeszcze większą siłą niż dotychczas degradacją moralną. Skutki są oczywiście nieprzewidywalne, ale jest szansa, że nasi najwięksi strategiczni wrogowie przez własne polityki i ambicji upadną. Zaś upadając dadzą nam szansę i miejsce na ponowne zbudowanie lokalnej, Środkowo-Europejskiej potęgi, która czerpiąc naukę z czasów I RP będzie mogła zbudować suwerenny obszar wolności, dobrobytu i pokoju. To też szansa, że wreszcie wielkie wojny akurat nasz kraj ominą. Jeśli konflikt na Ukrainie zostanie wygaszony i nie rozleje się na całą Europę to Mocarstwa skupią się przede wszystkim na Pacyfiku. I niech tam rozstrzygają się wojny imperiów, a my zbudujmy najlepszy na świecie obszar wolności, do którego będziemy przyjmować najlepszych uciekinierów ze Świata zachodu budując również na kolejne stulecie potęgę technologiczną.
Jedynym poważnym problem nie jest nic co by wiązało się z geopolityką, a jedynie to co się wiąże z twardą polityką opartą o ludzi. Nasza elita w większości jest słaba, skorumpowana i niezdolna nie tylko do myślenia o samodzielności, ale w ogóle mam wrażenie do szerszego myślenia o państwie. Ich niemal wyłącznym obszarem zainteresowania jest walka między sobą o to kto będzie lokalnym gubernatorem. No cóż, to jest stare pokolenie, miejmy nadzieję, że zdążymy wymienić tych zepsutych polityków na elitę, która jak za czasów Królowej Jadwigi i wcześniej od Króla Łokietka dźwignie ciężar odpowiedzialności i z pożytkiem dla wielu ludów, może i całego świata, odbuduje stabilizującą region potęgę - Najjaśniejszą Rzeczpospolitą (tym razem)Wielu Narodów, z miejmy nadzieję Królem na czele.


Godło Jagiellonów. Piękne i od niego możemy wyjść zwłaszcza, że Pogoń to też symbol drogi części Białoruskiego społeczeństwa (do 1995 godło ich państwa).



0
0
0.000
0 comments