Rejestr historii na blockchainie
Aż trudno uwierzyć, że minęło 15 lat od Smoleńska. Ówcześni pięciolatkowie mają dziś dwadzieścia lat. Ja mam wrażenie jakby to było przedwczoraj. Niewątpliwie był to jeden z tych dni, który zapamiętuje się ze szczegółami. Pracowałem wtedy w Pałacu Młodzieży. Była sobota. Wyjątkowo byłem w pracy, bo organizowaliśmy larpa. Przyszedłem do wielkiej sali, gdzie odbywały się zajęcia rysunku. Odpaliłem komputer i zobaczyłem co się stało. Zadzwoniłem do Agaty, szefowej mojego działu. Postanowiliśmy odwołać imprezę. Zrobiliśmy tylko sesję zdjęciową, żeby mieć materiały do promocji kolejnego larpa.
"Obyś żył w ciekawych czasach" - tak Chińczycy przeklinają ludzi, którym źle życzą. Gdy byłem dzieckiem wiele wskazywało, że "moje czasy" będą raczej nudne. Fukuyama ogłosił koniec historii. Nie minęła dekada i okazało się, że wcale nie. 11 września 2001 to kolejny dzień, który pamiętam ze szczegółami. Było to chyba pierwsze historyczne wydarzenie, które zarejestrowałem całkowicie świadomie. Wiedziałem, że dzieje się coś bardzo ważnego. Podobne wrażenie miałem w 2005 roku, gdy umierał Jan Paweł II. Naiwność pozwalała mi wierzyć, że skoro pogodzili się kibice Wisły i Cracovii to oto doświadczamy czegoś, co wszystko zmieni na lepsze. Potem zrozumiałem, że w tę stronę raczej to nie działa. Zrywy serc są jak zapalona słoma.
Potem był Smoleńsk, pandemia, inwazja na Ukrainę. Przynajmniej taki jest mój subiektywny rejestr historycznych wydarzeń, o których za 30 lat mógłbym opowiedzieć ze szczegółami siedząc w bujanym fotelu. Przynajmniej tak mi się może wydawać. Są bowiem badania, z których wynika, że ludzka pamięć lubi płatać figle. Zjawisko to określa się jako "flashbulb memories". Termin ten wprowadzili w 1977 roku Roger Brown i James Kulik. Opisali je jako szczegółowe wspomnienia związane z poruszającymi wydarzeniami (np. zabójstwo JFK), które wydają się "fotograficzne". Jednak zauważyli, że nawet te wspomnienia nie są odporne na zmiany. Temat ten pojawił się w kontekście WTC. W 2001 roku amerykańscy naukowcy poprosili uczestników o opisanie swoich wspomnień z 11 września dzień po ataku, a potem po roku, 3 latach i 10 latach. Szczegóły (dotyczące np. miejsca, z którego dowiedzieli się o ataku, obecnych osób, etc.) zmieniały się znacząco, choć badani byli pewni ich dokładności. Co ciekawe, tempo zniekształceń było podobne do zwykłych wspomnień (np. codziennych wydarzeń), ale ludzie częściej wierzyli w prawdziwość tych związanych z 9/11. Wszystko to prowadzi mnie do wniosku, że blogowanie może mieć sens również w kontekście przechowywania historii a opowieści dziadka Hallmanna lepiej konfrontować z tym, co pisał kilkadziesiąt lat wcześniej na Hive.
Zmienność wspomnień to szalenie ciekawa rzecz.
Kiedyś ludzie pisali pamiętniki, w dawnej Polsce w zasadzie każdym dworku była "Silva rerum", a dziś gdy blogowanie niemal umarło co po sobie i swoich przeżyciach i przemyśleniach zostawiamy? Przefiltrowane zdjęcia i filmiki na social mediach, które bardziej niż opisują nas to poszukują możliwie wiele poklasku z zewnątrz.
Hive to wielki skarb pod tym względem.