Przygody z PKP odc. 3014

avatar
(Edited)

Dziś @foggymeadow ma dzień przerwy między obozami konnymi. @wayward-dreams zgodził się wziąć dyżur, mogłem więc pojechać do Rzeszowa. No i gdy piszę te słowa, to już powinienem w nim być, ale PKP jak zwykle stanęła na wysokości zadania i zadbała, by nie zabrakło przygód.

Tym razem było to tak… Pociąg miał odjazd o 12:28. Na dworcu byłem więc przed 12:20. Popatrzyłem na tablicę a tam… delayed. Ile? Napis przesuwał się jak ślimak. W końcu ukazała się liczba. 38. Zadzwoniłem do Agi, że 40 minut opóźnienia. No bo trzeba zakładać, że jeśli opóźnienie ma się zmniejszyć to się zwiększy.

Poszedłem na peron. Ludzi jak mrówków. Jakiś czarnoskóry koleżka pyta ludzi o co kaman pokazując im bilet. Nie mając nic do roboty zszedłem schodami do głównej hali dworca. Usiadłem na ławeczce. Dobre miejsce. Było widać tablicę. A na tablicy znowu ślimaczym tempem przesuwają się napisy. DELAYED 50 MIN… No dobra. Można było się tego spodziewać. Przecież OPÓŹNIENIE ZAWSZE MOŻE ULEC ZMIANIE.

Siedziałem więc sobie i patrzyłem na ślimaczo pędzące napisy z informacją o opóźnieniu, a tu nagle przychodzi ochrona i mówi:

– Proszę przejść gdzieś indziej, bo tu jest bagaż bez opieki i trzeba go sprawdzić.

– Coooo? - zapytalem z niedowierzaniem i krzyknąłem - Luuuuudzie! Bomba!

No dobra. Tak nie było. Po prostu wstałem i poszedłem na takie balkony, bo tam zawsze jest miejsce.

Posiedziałem tam chwilę i koło 13:10 wróciłem na perony. Po ochroniarzach i bagażu nie było śladu. Po detonacji też nie.

Ostatecznie pociąg odjechał o 13:39 z 71-minutowym opóźnieniem. W tym momencie wyjeżdża z Damaszku Europy. Mam nadzieję, że nie będzie żadnego post scriptum.

PS. 14:54 - konduktor przyniosł wszystkim wafelki Góralki. Dla mnie zabrakło. Dostałem w zamian wodę. Dodam ją do listy nagród rycarowych.



0
0
0.000
1 comments