Problem z definicją KBK
Pogodziłem się już z tym, że nie ma dobrego określenia dla Królestwa Bez Kresu. Każda propozycja zdefiniowania będzie wadliwa, bo niepełna. Wczoraj na przykład padły dwie: "niezależny klub" i "niezależna przestrzeń". Dlaczego nie klub? Bo klub jest wieloznacznym pojęciem, a w Krakowie hasło "idziemy do klubu" oznacza coś kompletnie innego niż pójście do KBK. Podobnie jest z przestrzenią. Co prawda nie kojarzy się z pijaństwem, ale wciąż jest bardzo szerokim pojęciem. Często zresztą go używam w kontekście KBK, ale zawsze z zestawem innych słów.
W artykule Ewy Zielińskiej o samoorganizacji w przestrzeni miejskiej znajdziemy następujący zbiór słów kluczy: fablab, fab lab, makerspace, hackerspace, ogród społeczny, ogród społecznościowy, bezgotówkowa/y/e (w połączeniu z kawiarnia, sklep, warzywniak), niezależny/a/e (w połączeniu ze słowami: dom, centrum, teatr, kino, klub muzyczny, galeria), skłot, squat, kuchnia społeczna, centrum społeczne, dom sąsiedzki, wagenburg, coliving, otwarty/a/e, świetlica, medialab, cowork, coworking, miejska autonomia, kolektywny/a/e. Czy któryś z nich opisuje KBK? Moim zdaniem nie. Semantycznie najbardziej mi chyba pasuje (autonomiczne/niezależne) centrum społeczne. Problem w tym, że semantyka semantyką a w rzeczywistości zwykle są to po prostu squaty. Więc to tak jakby KBK nazwać hackerspacem tylko dlatego, że semantycznie nawet by pasowało, bo codziennie hackujemy rzeczywistość.
A zatem wszystko to prowadzi mnie do wniosku, że nie ma większego sensu szukanie zwięzłej definicji KBK. Nie zawsze trzeba ją znaleźć. Przykładem jest krakowski Dom Utopii - Międzynarodowe Centrum Empatii. To wielka instytucja prowadzona przez teatr, ale do dziś nie wiem co to jest bo nigdzie nie ma żadnej definicji. Może jej nie trzeba. Może czasem trzeba przyjść i "dotknąć". I w takim kontekście może czasem warto pójść w stronę czegoś bardziej intrygującego. Zaproponowane przeze mnie ostatnio "terytorium niezależne" nie opisuje wyczerpująco KBK. Ale może właśnie nie musi. Bo pod krótką definicją, jakakolwiek by ona nie była, i tak zawsze trzeba dodać, że w KBK można zrobić to, to i to. Nie ma sensu też opisywać wszystkiego od razu, bo jeśli ktoś nie miał nigdy do czynienia z blockchainem to system rycarowy będzie dla niego czarną magią. Myślę jednak, że własna waluta jest jakoś bardziej naturalna w "terytorium niezależnym" niż w "miejscu spotkań".
Przechodząc jednak do konkluzji. Uważam, że zwięzłe zdefiniowanie KBK jest w gruncie rzeczy niemożliwe. Zawsze musi to być opis tego, co się dzieje. A i tak będzie on niepełny. W tej sytuacji subiektywny odbiór tej czy innej definicji przez nową osobę zawsze będzie rozmijał się z rzeczywistością. Dlatego więc warto wybrać coś bardziej intrygującego. "Terytorium niezależne" takie jest. Ma potencjał, bo daje ogromną przestrzeń do budowania narracji osobnego świata, co zawsze lub prawie zawsze spotyka się z zainteresowaniem (mediów i nie tylko). Oczywiście, należy to potraktować jako eksperyment. Spróbować i jeśli nie wyjdzie to przy kolejnej okazji poszukać czegoś nowego. Nie byłoby to zresztą nic nadzwyczajnego, bo z założenia nikt dwa razy nie wchodzi do tego samego Królestwa. Ciągła zmiana jest już wpisana w charakter KBK.
Find yourself in Ecency contributors!