Koniec hibiskusowych eksperymentów

avatar

Pisałem ostatnio o pomalowanej hibiskusem wnęce w łazience Królestwa Bez Kresu. Wyszło całkiem spoko, ale mimo wszystko rozwodniony akryl daje większe możliwości pracy z kolorem. Wydawało mi się więc, że na tym zakończę eksperymentowanie. Potem jednak uświadomiłem sobie, że z akryli będzie dość trudno uzyskać ten sam odcień błękitu gołębiego, który jest we wnęce. W tej sytuacji resztką hibiskusa pomalowałem całą ścianę w łazience.

Jaki efekt? Zadowalający. Mimo wszystko lepsza pomalowana hibiskusem ściana niż surowy tynk. W zasadzie jest to pierwsza warstwa, przez którą czasem widać siatkę. Pierwotny plan zakładał, że zostanie na nią położona druga, ale nigdy do tego nie doszło i pewno już nie dojdzie, bo charakter KBK nie wymaga idealnych ścian, a są inne (ważniejsze) rzeczy do zrobienia.

Tak czy owak, był to ostatni akord hibiskusowej sagi. Głównie dlatego, że napar po tygodniu leżenia w cieple zaczął się psuć. To co pozostało po malowaniu zostało już wylane. Jeśli zatem ktoś chciałby kiedyś pomalować coś hibiskusem, to lepiej zrobić to szybko lub trzymać go w lodówce. W niskiej temperaturze wytrzyma pewno 3 tygodnie. Swoją drogą, ciekawy efekt można by osiągnąć, gdyby zrobić fermentowanego hibiskusa, potrzymać 2 dni w pokojowej temperaturze i trzeciego dnia otworzyć kierując szyjkę butelki w kierunku ściany...



0
0
0.000
0 comments