Dziennik #124/2025 - zimno
Dobry wieczór.
#poprzeczka przeskoczona i to z dużym zapasem. To był aktywny dzień choć nie było biegania.
Nie chciało mi się dzisiaj wstawać. Jak budzik zadzwonił o 4 to miałam taki moment negocjowania sama ze sobą czy wstawać czy nie, ale magazyn sam się nie otworzy, więc nie miałam za bardzo wyboru. Nie wiem co takiego się we mnie zmieniło, że mam taki problem z porannym wstawaniem. Kiedyś byłam rannym ptaszkiem tzn. najbardziej to ja byłam sową, bo uwielbiałam siedzieć po nocy, a dzisiaj 22 i idę spać, a rano i tak nie mogę się podnieść z łóżka. Czy to początek starości?
W pracy katastrofa. Miało być w pracy 12 osób, było 7. A pracy bardzo dużo. Robiłam co mogłam, żeby osiągnąć dobry wynik, ale trudno o to, gdy po prostu brakuje rąk do pracy. Nie rozumiem tego. Gdy nie było pracy i obcinaliśmy godziny pracownikom na umowę zlecenie to był wielki bunt, a teraz, gdy tej pracy jest dużo to mają wszystko w nosie i nie przychodzą. Drugim elementem, którego nie rozumiem to brak informacji o tym, że nie przyjdą do pracy. Ja rozumiem, że umowa zlecenie rządzi się trochę innymi prawami niż umowa o pracę, ale ja nawet jak pracowałam na umowę zlecenie i z jakiegoś powodu nie mogłam dotrzeć do pracy to zawsze informowałam o tym pracodawcę. A tu tego nie ma. No nie rozumiem. Ja pracę spędziłam dość produktywnie. Niedziela ma to do siebie, że dla mnie jako lidera nie ma za dużo pracy, więc mogę się zająć rzeczami, na które normalnie trochę tego czasu brakuje. I tak sobie wytypowałam drugą osobę do zwolnienia. Jednego pana żegnam na koniec maja, a ją myślę, że odstrzelę na koniec czerwca. Tak na spokojnie, żeby nowi pracownicy, którzy przychodzą jutro na spokojnie się wdrożyli. Owa pani nie ma ani produktywności ani nie umie i nie chce się uczyć wszystkich procesów, a do tego nie przychodzi w niedziele. Nie lubię zwalniać pracowników, zawsze mam wewnętrzny opór przed tym, ale ja jestem rozliczana z wyników, a z takimi ludźmi tych wyników nie zrobię. Zresztą ich produktywność to też moje pieniądze, bo od tego mam liczoną premię i nie stać mnie na to, żeby trzymać takie osoby.
Po pracy, gdy weszłam do domu, pies powitał mnie taką dziką euforią jakby mnie miesiąc nie było. Oczywiście były tulaski i buziaczki. Zjadłam obiad, chwilę posiedziałam i poszłam się położyć na drzemkę. Wykańczają mnie pierwsze zmiany, a przede mną jeszcze pięć takich pobudek, więc postanowiłam się zregenerować za pomocą drzemki. I wszystko byłoby dobrze, gdybym potrafiła się zdyscyplinować jeśli chodzi o wstawanie, bo niestety miałam spać godzinę, ale kilka razy przestawiłam budzik na zasadzie "jeszcze pięć minut". Wrrr.
Trochę się pokręciłam po mieszkaniu i zajęłam się obiadem na najbliższe dwa dni. Wjeżdża już do menu kurczak, więc będzie mi łatwiej pilnować makrosów, bo karkówka przez swoją tłustość trochę mi zaburzyła ostatnie dwa dni. To nic. Jak raz na jakiś czas nie dowiozę węglowodanów to świat też się nie zawali. Nie jestem zawodowym sportowcem, żeby każdy gram jedzenia miał ogromne znaczenie. Owszem ma, ale czasem smak też trzeba trochę odmulić. Ogólnie jestem umiarkowanie z siebie zadowolona jeśli chodzi o jedzenie dzisiaj, ponieważ tak jak wspomniałam nie dowiozłam węgli plus w pracy zjadłam kilka cukierków. Nie wiem co takiego się stało. Cukierki leżały kilka dni w kuchni i nic mi to nie robiło, a dzisiaj złapało mnie na nie takie ssanie, że poległam. Jestem na siebie bardzo zła, bo to nadmiarowe kalorie, ale no stało się. Jutro to przepalę biegając. Najważniejsze to się nie poddawać po potknięciu i nie rzucić wszystkiego w diabły tylko dalej brnąć naprzód.
Wieczorem poszłam z psem na spacer i prawie zamarzłam. Wiedziałam, że ma przyjść ochłodzenie, ale nie spodziewałam się, że w maju będzie mi zimno w grubej bluzie. Miałam w planach dość długi spacer, żeby się przewietrzyć przed spaniem porządnie, ale było mi tak zimno, że skróciłam trasę, bo nie chciałabym się przeziębić. Po spacerze oczywiście pies rozniósł wszędzie ślady mokrych łapek, bo zanim go złapałam do wytarcia to już latał po całym mieszkaniu. I tak go kocham i to najmocniej na świecie. Ostatnio coraz bardziej narastają we mnie lęki co ja bez niego zrobię..
Źródło: fotografia własna
Posiłki:
- kanapki z dżemem
- mocarz
- cukierki [nie wliczyłam do Fitatu, bo nie wiedziałam jak]
- gulasz z karkówki + kasza gryczana + ogórek kiszony
- serek wiejski z bananem
Super dbaj o siebie, trzymam kciuki
@tipu curate 8
Upvoted 👌 (Mana: 0/75) Liquid rewards.
Congratulations @ataraksja! You have completed the following achievement on the Hive blockchain And have been rewarded with New badge(s)
You can view your badges on your board and compare yourself to others in the Ranking
If you no longer want to receive notifications, reply to this comment with the word
STOP
Check out our last posts:
"...no stało się. Jutro to przepalę biegając" - właśnie!
Cytując klasyka - 'trust the process' ;) powodzenia 🔥
Dziękuję!
Hello ataraksja!
It's nice to let you know that your article will take 5th place.
Your post is among 15 Best articles voted 7 days ago by the @hive-lu | King Lucoin Curator by szejq
You receive 🎖 1.0 unique LUBEST tokens as a reward. You can support Lu world and your curator, then he and you will receive 10x more of the winning token. There is a buyout offer waiting for him on the stock exchange. All you need to do is reblog Daily Report 654 with your winnings.
Buy Lu on the Hive-Engine exchange | World of Lu created by szejq
STOP
or to resume write a wordSTART